Nie poddawaj się

Zmagania z magią

Nie poddawaj się Rainbow Rowell – recenzja książki

 

Nie poddawaj się to książka specyficzna. Jak ktoś zauważył: skierowana do wąskiego grona odbiorców – i cały czas zastanawiam się, na ile ten ktoś miał rację i na ile przeszkadzałaby w czytaniu nieznajomość Fangirl (tu pisałam o niej), do której ta książka nawiązuje… Bo sytuacja z Nie poddawaj się wygląda tak: Rainbow Rowell, autorka popularnych obecnie książek dla młodzieży, napisała sobie jakiś czas temu Fangilr, sympatyczne czytadełko o nieśmiałej dziewczynie, która rozpoczyna studia i zaczyna mieszkać w akademiku. Istotne jest, że bohaterka jest fanką fikcyjnej serii książek o młodym czarodzieju Simonie Snowie, serii wzorowanej na Harrym Potterze, i że bohaterka tworzy bardzo popularny fanfik do tej fikcyjnej serii, w którym główny bohater schodzi się ze swoim wrogiem. Obyczajowo-miłosną historię z Fangirl Rowell kończy i zostawia, jednak bohaterowie fikcyjnej serii nie dają jej spokoju do tego stopnia, że postanawia zmierzyć się z nimi i wykreować ich losy.

Nie poddawaj się jest więc niby-fanfikiem do fikcyjnej serii książek mocno inspirowanej Harrym Potterem i historiami o nastoletnich wybrańcach (niestety w temacie nie siedzę, więc tytułami nie zarzucę, ale tak twierdzi autorka) – i myślę, że to ważna informacja, która pozwoli uniknąć zarzutów o zbyt duże podobieństwo, ułatwi umiejscowienie postaci w schemacie i uświadomi, jak z niego wychodzą w typowy dla fanfików sposób.

Książka przedstawia ostatni, ósmy rok nauki Simona w szkole dla czarodziejów w Watford. Simon jest Wybrańcem, zapowiedzianym przez przepowiednie Najpotężniejszym Magiem, który musi uratować Świat Magów od zagłady. Wybrańcem jest jednak specyficznym, bo choć posiada niespotykaną moc, nie bardzo potrafi nad nią zapanować. Z pomocą przychodzi jednak przyjaciółka Penny i mentor Mag, człowiek, który wprowadził chłopca do magicznego świata. A jak to zwykle bywa podczas ostatniego roku nauki w magicznej szkole, nadchodzi czas na zmierzenie się z finalnym bossem i rozwiązanie wszelkich waśni trawiących magiczne społeczeństwo. Do tego dochodzą jeszcze inne problemy: będący wiecznym utrapieniem współlokator (magicznie przydzielony, którego nie można zmienić) Baz, który jest jednocześnie największym wrogiem (jeśli chodzi o rówieśników) oraz rozpadający się związek z ukochaną Agathą.

Wprowadzenie w wydarzenia i świat przedstawiony odbywa się bardzo płynnie i choć trafiamy od razu na finalny rok nauki, w którym wszystko ma się rozwiązać, nie ma najmniejszego problemu z połapaniem się w sytuacji, w jakiej znajdują się bohaterowie [ok, właśnie przeczytałam w innej recenzji, że połapać się jest trudno – cóż, być może to kwestia kompetencji czytelniczych, tego mojego filologicznego wykształcenia czy cuś; w każdym razie ja problemów nie miałam i nijak nie przeszkadzało mi, że to niby ostatni tom serii]. Fabularnie książkę oceniam wysoko – może nie jest to najbardziej finezyjna opowieść, jaką przyszło mi czytać, ale i tak potrafiła wciągnąć, serwując rożne tajemnice i problemy (duchy, wampiry, porwania, morderstwa sprzed lat, spiski, wewnętrzne konflikty etc.), których rozwiązania zazębiają się, ładnie składając w przyczynowo-skutkowo spójną całość, i prowadzą do interesującego starcia z finalnym bossem, któremu towarzyszy poświęcenie oraz (wcale nie zaskakujące) odkrywanie prawdziwych charakterów co poniektórych bohaterów.

Jeżeli chodzi o uczuciowe schematy łamane przez fanfikowe zakończenie, to wyszło to bardzo naturalnie. Skoro za dość się miało stać fanowskim marzeniom o zejściu się głównego bohatera z jego największym wrogiem, to trzeba było pozbyć się towarzyszącej mu (głównemu bohaterowi) partnerki, która w heteronormatywnej wersji byłaby mu przeznaczona. I najlepiej zrobić to tak, żeby żadne z nich nie wyszło na dupka. I tak właśnie się tu dzieje. Agatha, która zawsze wspierała Simona, pomagała mu, starała się go powstrzymać od szalonych pomysłów itp., Agatha, która przyjaźniła się z nim przez wszystkie szkolne lata, a przez parę ostatnich była jego dziewczyną, dystansuje się i stwierdza, że rola, w której wszyscy ją widzą, nie jest tą, której ona pragnie. Jej wycofanie się i zmiana relacji z Simonem przebiega bardzo wiarygodnie i jest dobrze psychologicznie umotywowana. Z kolei u Simona od pierwszych stron obserwujemy powolne zanikanie tego nastoletniego uczucia, więc w konsekwencji związek umiera śmiercią naturalną, co daje możliwość realizacji boyslovowych rozwiązań 😉

Nie będę ukrywać, że to właśnie ten ostatni wątek przyciągnął mnie do książki, ciekawa byłam, jak ta niechęć bohaterów przekształci się w miłość, który zacznie i jak będzie reakcja tego drugiego 🙂 Mówiąc mangowymi terminami, dostajemy sympatycznego shonen-aia, a Baz całkowicie skradł moje serducho – z tym swoim wrednym charakterem, złośliwością, inteligencją, klasą, szykiem i mroczną tajemnicą. I słabością do Simona 🙂 . Ogólnie rozwój relacji Baz – Simon i Baz – Penny mnie zadowala (po prostu autorka dobrze sobie radzi z ciekawym, sensownym i zabawnym przedstawianiem relacji międzyludzkich).

Najbardziej można by się przyczepić do magicznego świata przedstawionego, mocno inspirowanego pomysłami Rowling, ale wprowadzającego również własne rozwiązania. Przy odrobinie złej woli bez problemu odnalazłoby się nieścisłości i niedopracowania, ale jak na jednorazową, dość specyficzną przygodę z fantastyką autorce poszło bardzo dobrze.

Książkę czyta się szybko, język jest poprawny, a styl z tych przeźroczystych i nie zapadających w pamięć. Dominują dialogi i opisy akcji, wzbogacone o przemyślenia bohaterów na temat swoich uczuć (rozdziały są pisane z perspektyw różnych postaci), lecz nie jakieś szczególnie głębokie; nie uświadczymy nadniemnowskich opisów przyrody, poetyckich środków stylistycznych etc. Tak napisane, żeby, mimo sporej liczby storn, dało się pochłonąć w jedno popołudnie.

Okładka jest szkaradna. Dużo czasu mi zajęło, zanim zauważyłam, że te dwie plamy, żółta i niebieska, to twarze bohaterów.

Podsumowując: zaciekawiona fanfikowym charakterem oraz nastoletnim homoseksualnym wątkiem sięgnęłam po Nie poddawaj się i w pełni zostałam usatysfakcjonowana. Dodatkowo dostałam fajną, sensowną i wciągającą przygodę, od której nie mogłam się oderwać i nad którą zacieszałam jak nastolatka 😀

 

Tytuł Nie poddawaj się
Autor Rainbow Rowell
Seria wydawnicza
Tytuł oryginalny Carry On
Miejsce i data wydania Warszawa 2016
Wydawnictwo Harper Collins
Kraj i data powstania USA, 2015
Tłumaczenie Małgorzata Hesko-Kołodzińska
Wydanie I
Strony 512
ISBN 978-83-276-2062-0
Format A5
Okładka i inne miękka
Typ literatura dla młodzieży
Cena okładkowa 36,99 zł

 

Dostęp: pożyczona

Kraków, 13 marca 2017

 

7 uwag do wpisu “Nie poddawaj się

  1. Dawno już miałam tę Fangirl w planach, ale z tego, co czytałam po forach i po przejrzeniu książki w sklepie chłopak głównej bohaterki wygląda na taki typ postaci, który bym najchętniej smażyła we wrzącym oleju, więc trochę średnio mnie to zachęca. Ale to to bym chętnie czytnęła, nie powiem 😀 Skoro niepotrzebna jest znajomość czegokolwiek to tym bardziej się chyba skuszę. Tym bardziej, że ostatnio miałam styczność z tffurczością Cassandry Clare, miło dla odmiany będzie poczytać coś, co w sensowny sposób inspiruje się światem Rowling.

    Polubienie

    • Z Fangirl niewiele pamiętam, przebieg wypadków tak pi razy oko i charakter głównej bohaterki (też jestem nieśmiałą introwertyczką, więc się z nią mogłam identyfikować). Chłopaka nie pamiętam ;P
      Wydaje mi się, że wystarczy znać kontekst powstania Nie poddawaj się, czyli to, co napisałam w pierwszym akapicie. Sama Fangirl nie jest potrzebna.
      W sumie zamiast „mocno inspiruje” mogłam napisać „zrzyna”, bo po prawdzie zrzyna koncepcję magicznej szkoły i sposób przeżywania przygód (wyjaśnienie tajemnic z całego roku szkolnego / główne walki etc. pod koniec roku szkolnego). Mi to nie przeszkadza, bawi mnie ta cała otoczka wokół powstania książki i trochę patrzę na nią przez to z przymrużeniem oka.
      Ciekawa jestem, czy ci się spodoba 🙂

      Polubienie

      • Z tego, co wiem, też mogłabym się bardzo identyfikować z bohaterką, nawet imiona mamy podobne xD
        No, ale tutaj to ma sens, skoro to ma być właśnie fanfik na podstawie ichniej wersji Pottera, to nic dziwnego, że Pottera przypomina.
        Dam znać, jak skończę 😀

        Polubienie

  2. Jakiś czas temu czytałam Fagirl. I, tak jak mówisz, styl autorki był przezroczysty, ale uważam, że ta książka jest niemal idealną lekturą na odmóżdżenie, że tak to ujmę.
    Rzeczywiście szkaradna okładka. Dopiero po tym, jak wspomniałaś, że to twarze, zorientowałam się, że te plamy mają konkretny kształt.
    Co do „Nie poddawaj się” – kupować nie zamierzam, bo mam długą listę książek, które zapowiadają się lepiej od tej. Ale jeśli pojawi się w bibliotece, to raczej nie pogardzę ^^

    Polubienie

Dodaj komentarz