Tonari no Kaibutsu-kun to krótkie (13 odcinków) anime z gatunku szkolnych komedii romantycznych. Moim zdaniem – jedno z lepszych z tego gatunku (prawdopodobnie dlatego, że nie realizuje wszystkich utartych schematów, bohaterowie nie są super-słodko-milusi i nie rzucają za sobą tęsknych spojrzeń przez pół serii).
Co mi się w nim podobało?
To, że główna para (Shizuku i Haru) praktycznie od pierwszego odcinka jest parą. Fakt, oni tam niby mają problem z tym, że on kocha ją inaczej niż ona jego, że ona potem niby się odkochuje itp., ale i tak cały czas są ze sobą. Haru ją ciągle denerwuje, często się nie rozumieją, mają inne priorytety, jednak powoli się poznają, starają się zauważać i spełniać (z różnym skutkiem, ale to w końcu tylko licealiści) swoje potrzeby i z dnia na dzień stają się dla siebie ważniejsi, choć nie zawsze potrafią to wyrazić.
To, że żaden z głównych bohaterów nie jest osobą super popularną w szkole (nie ma zestawienia: popularny + szara myszka itp.; wręcz przeciwnie, oboje są aspołeczni, z tym że Haru chętnie by to zmienił, a Shizuku pasuje taki stan rzeczy) i żadne z nich nie ma doświadczenia w sprawach sercowych, przez co oboje dopiero odkrywają, czym jest zakochanie i inne towarzyszące mu uczucia oraz zachowania.
To, że nie ma typowego dla shoujo romantyzmu – ani miłosnym wyznaniom, ani pocałunkom nie towarzyszą tła emocjonalne z pastelowymi kółeczkami, kwiatuszkami itd. (być może to dlatego można spotkać się z opinią, że między bohaterami nie ma chemii). Kształtujące się uczucie nie jest stawiane na piedestale, zwłaszcza w przypadku Shizuku. Dziewczyna od zawsze twardo stąpa po ziemi i ma swoje cele, dlatego nie pozwala, by miłość zawróciła jej w głowie i drastycznie wpłynęła na jej codzienność.
Podobali mi się bohaterowie – nietypowi i nieprzewidywalni. Największe wątpliwości wzbudził we mnie Haru ze swoim dzikim zachowaniem i wiszącą nad nim trudną przeszłością (konflikt z ojcem i bratem; nie przepadam za wątkami tego typu, czasami wręcz odnoszę wrażenie, że japońscy nastolatkowie nie potrafią zakochać się w kimś z normalnej, szczęśliwej rodziny), choć tak naprawdę podczas oglądania nie narzuca się to jakoś szczególnie, a rozbrajająca szczerość i naiwność Haru rekompensowały wszystko. Polubiłam Shizuku – także za szczerość, za racjonalne podejście i ogólnie za to, jaka była. Sympatię wzbudziły we mnie także pozostali bohaterowie, a szczególnie Yamaken, czyli rywal (nie mogło go przecież zabraknąć!). Nie sposób nie uśmiechnąć się na widok dumnego chłopaka z zerową orientacją w terenie, który raz za razem gdzieś się gubi i nie potrafi się przemóc, by poprosić o pomoc, lub wtedy, gdy sam nie może uwierzyć, że zakochał się właśnie w takiej dziewczynie.
Do gustu przypadł mi także humor. Nie jest jakiś wyszukany i ociera się o absurd, ale przyjemnie się oglądało. Jeśli szukacie więc tytułu, który delikatnie igra z konwencją, a nad dramatyzm i romantyzm przedkłada komedię, to gorąco polecam.
Dodam, że ta seria to jeden z tych romansów shoujo, które mają szansę podobać się też męskiej widowni. Nie przepadałem może za Haru, ale przy tej serii trzymały mnie głównie postacie drugoplanowe. Yamaken był bardzo w porządku pomimo tego, że miał chyba reprezentować ten stereotyp shoujo, który powinien męską widownię przyprawić o ból brzucha :). Za to moją absolutną ulubienicą była Natsume.
Samemu anime może zarzuciłbym pewien brak konsekwencji w prowadzeniu fabuły. Bohaterowie kilkukrotnie wyznają sobie miłość by potem kilkukrotnie zaplątać się w jakieś niedomówienia, a do tego brakuje konkretnego zakończenia. Taki niestety los krótkich adaptacji mang – po 13 odcinkach pozostaje mieć nadzieję, że ktoś kiedyś dokręci resztę.
PolubieniePolubienie
Rzuciłam okiem na kilka pierwszych rozdziałów mangi i uważam, że tam to całe plątanie się bohaterów – zakochiwanie i odkochiwanie się – jest trochę lepiej (wyraźniej) umotywowane, wygląda więc na to, że twórcy anime nie do końca poradzili sobie z adaptacją fabuły do nowego medium.
Co do krótkich adaptacji mang – ostatnio coraz bardziej boję się po nie sięgać, bo zniechęca mnie myśl, że znów dostanę wstęp do historii + średnie zakończenie wymyślone przez reżysera, czyli że znów będę miała do czynienia z serią o charakterze reklamowym, a nie taką, która miała przedstawić jakąś spójną opowieść.
PolubieniePolubienie
Zboczenie zawodowe: oboje, a nie obaj 😉 Anime ma 13 odcinkow, jak dluga jest manga?
PolubieniePolubienie
Dzięki, poprawione 🙂
Manga ma 13 tomów, patrząc po tytułach rozdziałów anime obejmuje około czterech tomów.
PolubieniePolubienie
Taa, normalne. Mam wrażenie, że ostatnio większość anime jest robiona jako reklama dla mang. Rzadko trafia się coś, co zostanie zekranizowane w całości…
Zerknęłam na Twojego MALa – widzę, że Orange i Ao Haru Ride czekają, a Kimi ni Todoke jest w trakcie ;D Z shoujo polecam jeszcze Lovely Complex i Horimiyę.
I w ogóle polecam polskie wydania – zwykle mają lepszy papier i ciekawsze tłumaczenie niż angielskie (chociaż z polskim wydaniem Lovelessa mam na pieńku). No, jeszcze niektóre omnibusy są śliczne, ale to tylko niektóre…
PolubieniePolubienie
Orange i Ao Haru czekają, bo chce właśnie sięgnąć po polskie wydania, a jak na razie nie miałam okazji.
Polecone tytuły – dopisuję do listy 🙂 (i tak dopisuję, dopisuję, i mi życia nie starczy, żeby przeczytać wszystko, co bym chciała 😉 )
PolubieniePolubienie
Ćś, zawsze można się łudzić XD A czyta się szybciej niż ogląda.
PolubieniePolubienie